Dziecko, dokładnie tak samo, jak dorosły, może czegoś nie chcieć lub nie mieć na coś ochoty. Przykład: obiad.
Piotruś mówi, że nie jest głodny, ale w Waszym domu jest właśnie pora obiadowa. Pozwalasz Piotrusiowi nie być głodnym czy jednak mówisz: „Nie interesuje mnie to, trzeba zjeść obiad!” lub „Potem będzie zimne, teraz jest czas na jedzenie” albo „Jedz, bo stygnie!”. A może Piotruś naprawdę nie jest głodny i chętnie zje, ale nie teraz?
Druga sprawa – spytałaś swoje dziecko przed ugotowaniem, na co miałoby dziś ochotę czy ugotowałaś to, co sama chciałaś zjeść lub było szybkie do zrobienia dla większej ilości osób i tylko z tego powodu trafiło na stół?
„Zmuszanie” dziecka do jedzenia sprawi, że ponownie wywołamy u niego reakcję odwrotną do zamierzonej, co odczytywane jest przez dorosłych jako „bunt” i ponownie: „nieusłuchanie”.
Zwykle rodzicom puszczają nerwy w chwili, w której dziecko odmawia zjedzenia obiadu czy wyjścia do sklepu, więc zaczynają stosować kary, groźby, zakazy lub nakazy. Zawsze wtedy doradzamy, żeby odwrócić sytuację i zastanowić się, jak ja, jako dorosły, czułbym się, gdyby im coś narzucano. Nie jestem głodny, a ktoś mi każe jeść, nie jestem zły, a ktoś mi wmawia, że tak jest – co wtedy czujesz?
Dziecko ma prawo mówić „nie”, a Twoim zadaniem jako rodzica, jest szanowanie tej decyzji. Nie chce jeść, uważasz, że będzie głodne? Pewnie tak będzie. Nie ma się co denerwować – gdy zgłodnieje, samo poprosi o kanapkę czy nałożenie obiadu i stanie się to w chwili, kiedy będzie tego potrzebowało.
Nie chce wyjść do sklepu? Wytłumacz, dlaczego musicie iść. Obiecaj, że jeżeli załatwicie tę sprawę (a jest to zadanie stricte dorosłych, nudne/nużące z perspektywy dziecka), w zamian za to zrobicie później razem coś, co Twój maluch najbardziej lubi.